Megan Ziems – królowa odsłoniętych pleców

Jest niekwestionowaną mistrzynią projektowania wymagających i odważnych sukien ślubnych. Ma na swoim koncie kilkanaście kolekcji i bestsellerowych modeli sprzedawanych na całym świecie. Megan Ziems – dyrektor kreatywna marki Grace Loves Lace opowiedziała nam o swoich inspiracjach, radach dla Panien Młodych i ulubionych rodzajach herbat.

 

Jak wyglądała pierwsza suknia ślubną, którą zaprojektowałaś?

Nazywała się Emma i była wyjątkowa. Opierała się na dopasowanej do ciała, jedwabnej podstawie z niskim dekoltem, która „wyścielona” była francuską koronką. Całość dopełniała szyfonowa spódnica i koronkowe rękawy. To był prosty i klasyczny projekt, oparty na naturalności, którą w Grace Loves lace staramy się pielęgnować do dzisiaj.

Zaczynałaś pracę w branży modowej jako menedżer luksusowej marki bieliźnianej. Jak wpłynęło to na twój sposób myślenia o modzie i na twoje aktualne projekty?

Moje doświadczenie w branży mody dało mi przede wszystkim pogląd na to, jak nieaktualna była oferta ślubna. Kiedy szukałam własnej sukni ślubnej w 2010 roku nie mogłam znaleźć nic interesującego. Suknia z twardym gorsetem, ciężką strukturą, siermiężnymi wykończeniami, czyli tzw. „ślubny mundurek” to nie była moja bajka. Chciałam czegoś więcej – sukni, która wtapiałaby się we mnie, była niemalże odpowiednikiem mojej osobowości, opowiadałaby moją historię. Zaprojektowałam ją wtedy z myślą o pasji, ruchu, ale i luksusie. Do dzisiaj właśnie w taki sposób myślę o sukniach ślubnych kiedy projektuję je dla Grace Loves Lace.

Czy takie postrzeganie mody ślubnej wpływa na to jak postrzegasz swoje klientki?

Oczywiście. Klientka Grace Loves Lace to kobieta, która nikogo nie naśladuje. Ma silne poczucie własnej wartości. Szuka sukni, która nie krępuje jej ruchów – nie ogranicza jej. Jest intrygująca, urzekająca, magnetyczna; emanuje z niej wieczne piękno, które wymyka się wszelkiej logice. To kobieta, która ma własny styl, pasję. Jest inteligentna, światowa, potrafi rozpoznać luksus i odnajduje w sobie ikrę przygody. I najważniejsze – to kobieta, dla której nie ma kulturowych granic. Jako Grace Loves Lace jesteśmy dumni właśnie z tego, że nasze suknie reprezentują kobietę o różnych rozmiarach, różnych kształtach, różnych kulturach. Piękne jest też to, że w naszych klientkach odnajdujemy mnóstwo podobieństw – niezależnie od tego z jakiego są kraju, jaką mają karnację czy figurę. To jest wspaniałe!

Twoje najnowsza kolekcja – Icon składa się z bardzo różnorodnych modeli. Sporo Twoich klasycznych fasonów, ale też trochę takich w stylu vintage i hippie. Jakie inspiracje towarzyszyły Ci przy jej projektowaniu?

Główną inspiracją były kobiety, które mają naprawdę silne poczucie własnej wartości. Tak jak mówisz kolekcja jest bardzo obszerna i ma mnóstwo odwołań: do Fridy Kahlo, Virginii Woolf, Claudii Cardinale, Monici Bellucci, Beyonce, Margot Robbie. Przy tworzeniu jej myślałam też o kultowych supermodelkach z lat 90., które znane były ze swojej niezależności. Przyświecał mi oczywiście cytat: „Dobrze wychowane kobiety rzadko tworzą historię”. W każdej kolekcji natomiast myślę o przede wszystkim o namiętnych, pełnych pasji kobietach, które tańczą tak jak same sobie grają. Nie są od nikogo zależne, same wyznaczają swoją drogę.

We wszystkich twoich kolekcjach można odnaleźć takie odwołania. Jest wiele podobnych do siebie fasonów sukien – chodzi mi o sposób ich konstrukcji. Nisko osadzone plecy, lekki dół podkreślający biodra, mocno zaznaczone wycięcie w talii. Czy to jest fason, któremu jako projektantka najmocniej ufasz?

Uwielbiam niskie plecy, to chyba mój ulubiony element projektu! Podkreślają talię i pozwalają bawić się każdą sylwetką. Podobnie jest z wycięciem na dekolcie – staram się manewrując tymi dwoma elementami, maksymalnie podkreślać piękno kobiet.

Wprowadziłaś w GLL możliwość zakupu sukni ślubnej online. Czy to nie jest ryzykowny pomysł? Jak wygląda taki zdalny proces zamawiania sukni?

Od samego początku wprowadzania na rynek Grace Loves Lace, projektowanie, produkcja i dopasowywanie naszych sukien zostało zoptymalizowane pod kątem zakupów online. Oferowanie sukni „na zamówienie”, wykonanej z luksusowych, elastycznych koronek jest łatwiejsze niż może ci się to wydawać. O ryzyku zakupu online możemy mówić, gdy myślimy o tradycyjnych sukniach, opartych na trenach, sztywnych materiałach – samo zebranie miary do takiego projektu obarczone jest ryzykiem. My, żeby ułatwić zakupy online, udostępniamy klientkom showroomy, do których można przyjść i przymierzyć suknie, potem dopiero złożyć zamówienie dostosowane do rozmiaru. Umożliwiamy też konsultacje online z naszymi ekspertami z zespołu stylistów. Przyświeca nam idea: Kobieta dla kobiety. Dzięki temu Panny Młode nie czują ograniczeń w tym co mogą nam powiedzieć, zwierzyć się jak odbierają swoje ciało. Oznacza to w praktyce, że nasi styliści-online mogą autentycznie skupić się na tym co klientkom najbardziej odpowiada. Zachęcają do wysyłania swoich zdjęć albo tablic z Pinteresta. To bardzo pomaga w zrozumieniu tego co rzeczywiście kochają Panny Młode – często przecież jest tak, że nie umiemy w wystarczający sposób opisać swoich oczekiwań, a o wiele więcej dowiemy się nawet z fotografii czy grafiki.  W ten sposób możemy bardzo dokładnie określić jaki fason sukni pasuje danej klientce. Wówczas oferujemy też wskazówki, dzięki którym łatwo może ona się zmierzyć w domu i dopasować rozmiar.

A potem już tylko szyjecie i wysyłacie?

Kiedy otrzymamy wymiary od Panny Młodej, przydzielamy tkaninę do danego modelu, ręcznie wycinamy wykroje, a następnie szyjemy suknię w naszym australijskim studiu. Przesyłka trafia do Panny Młodej na 8 tygodni przed datą ślubu. Jesteśmy w GLL bardzo zgranym zespołem, rzadko zdarzają się nam reklamacje. Styliści prowadzą na tyle naturalne, uczciwe i głębokie rozmowy z klientami, że otrzymujemy od nich zaproszenia na ślub w różnych zakątkach świata! Potem zbieramy opinie na temat zamówień i samych sukien.

No właśnie. Wspominałaś w wielu wywiadach, że często projektujesz suknie opierając się na opiniach klientek. W jaki sposób zbierasz te informacje? Musi ich być przecież bardzo dużo.

To prawda. Zbieramy ogromną ilość opinii i danych o naszych klientach, uwzględniamy każdą opinię, opisany nam szczegół. Dzięki temu nasze suknie mogą być udoskonalane. Zespół stylistów zbiera dla mnie te informacje, a potem wspólnie o nich rozmawiamy.

Skąd wzięła się nazwa marki? „Grace kocha koronki” to zdanie, które ma jakąś historię?

Niespecjalnie. Grace to po prostu nasze imię rodzinne, bardzo mi się podoba i wywołuje u mnie wiele pozytywnych emocji. Reszta nazwy, czyli „Loves Lace” to efekt kilku „herbatkowych” rozmów z moimi przyjaciółmi. Oni przychodzili do mnie na herbatkę, ja im ją podawałam i urządzaliśmy sobie burzę mózgów dotyczącą pomysłów na nazwę.

Podobno ci, którzy cię znają mówią o Tobie – „Królowa Herbaty”. To prawda?

Nie piję kawy, więc moim uderzeniem kofeinowym jest mocna herbata Green Matcha w proszku, na gorącej wodzie, z miodem manuka. Do moich ulubionych należą też herbaty ze świeżego imbiru, cytryny, kurkumy i miodu.

Pracujesz częściej w domu czy w biurze?

Zdecydowanie w moim domowym biurze. Jest tak głównie dlatego, że będąc mamą i mając małe dzieci – najmłodsze wciąż karmię piersią – staram się maksymalnie zachować równowagę w planowaniu mojego kalendarza! Uwielbiam pracować w głównej siedzibie, ale przy małym dziecku nie jest to możliwe każdego dnia. Wydaje mi się też, że kiedy pracuję z domu, mogę lepiej się skoncentrować, zobaczyć wiele rzeczy wyraźniej.

Opowiesz nam jak wygląda dzień dyrektora kreatywnego Grace Loves Lace?

Mam dwoje małych dzieci, więc moje życie to ciągły stan chaosu, kreatywności i pomysłów! Moje zwykłe dni pracy polegają na tym, że przez cały dzień siedzę przy telefonie i komputerze. Ściśle współpracuję z moim zespołem marketingowym, menadżerem operacyjnym i kierownikami sprzedaży, ale obecnie koncentruję się głównie na projektowaniu i rozwoju produktu z moim zespołem projektowym. Najlepiej pracuje mi się, gdy mam spokojny wieczór lub weekend, kiedy mogę skupić się na naprawdę wielkich pomysłach, np. na zdjęcia albo na rozwinięciu istniejących już kolekcji.

Czy macierzyństwo wpłynęło jakoś na ciebie jako na projektantkę?

Raczej wpłynęło bardziej na mnie jako na bizneswoman. Naprawdę wiem, w co inwestować czas i pieniądze. Myślę, że im bardziej jesteś zajęty w byciu mamą, tym mądrzejszy jesteś w pracy.

Jakie modele planujesz wprowadzić w następnym sezonie?

Modele, których głównym wyróżnikiem są rękawy! Poza tym pracuję teraz nad łączeniem i kombinacjami tkanin.

Chciałabym zapytać cię także o radę jaką dałabyś Pannom Młodym, które dopiero stoją przed wyborem ślubnej sukni.

Zacznijcie od myślenia o funkcjach sukni, które sprawią, że poczujecie się najbardziej sexy! Może potencjał drzemie w waszych plecach? A może w nogach? Pomyślcie o stylu, który uwielbia wasz przyszły mąż – w czym chciałby was zobaczyć. Jeśli odnajdziecie strój, który zapewnia wygodę, swobodę – już wtedy jesteście zwyciężczyniami. Przymierzając suknie w showroomach skupcie się na ich praktycznym wymiarze – w tej kreacji będziecie przytulać setki osób jednego dnia i tańczyć do samego rana. Ważna jest też świadomość tkanin – luksusowe materiały od projektantów, często ręcznie robione tylko dla was, mają dawać komfort i wyglądać jak wasze drugie ciało. Kiedy znajdziecie model sukni, który spełnia te wymagania – uwierzcie mi, poczujecie uderzenie w piersi! Suknia, którą wybieracie na ten jedyny dzień to kreacja, która zbuduje waszą historię, jest wypełniona emocjami i uczuciem. Dobrze dobrana to ta, która się z wami zlewa w jedną całość, tworzy wyjątkową opowieść, o wyjątkowym człowieku.

Opracowanie: Magdalena Idem

fot. materiały prasowe Projektatnki

Podziel się ze znajomymi!


Zapisz się
do subskrypcji
Magazynu

Otrzymasz od nas
coś fajnego

Zapisz się
do subskrypcji
Newslettera

PARTNERZY:

POLECAMY: